Mecz z Ruchem Chorzów nie wyszedł wam tak, jak sobie to założyliście...
Nie tak zakładaliśmy przebieg spotkania, bo wynik zawsze jest sprawą otwartą i nie zawsze jest sprawiedliwy. Chodzi o to, żeby po meczu wejść do szatni i spojrzeć w lustro i powiedzieć, że zrobiło się na boisku wszystko, co na dany dzień mogło się zrobić. Mieliśmy po tym meczu odczucie, że mogliśmy zrobić więcej. Było to zupełnie inne spotkanie niż to ze Zniczem w Pruszkowie. Atmosfera była wtedy zupełnie inna. W okienku transferowym było u nas dużo zmian personalnych. Drużyna cały czas się dociera. Komunikacja na murawie była zakłócona w starciu z Ruchem, bo w wyniku otoczki meczu stoperzy w ogóle mnie nie słyszeli, nawet gdy stali dziesięć metrów ode mnie. Ciężko było przez to skorygować złe ustawienie. To też miało wpływ na to, że w defensywie parę razy nie zachowaliśmy się tak, jak byśmy się zachowali, gdyby ta komunikacja była lepsza.
CZYTAJ TAKŻE: Nowy skrzydłowy w Motorze Lublin. "Bardzo mocna lewa noga"
Atmosfera na stadionie podczas meczu z Ruchem nie spętała wam nóg, szczególnie na początku?
Analizowaliśmy to spotkanie, w tym stałe fragmenty gry w defensywie. Wiele naszych zachowań różniło się od tych, które prezentowaliśmy w sparingach czy w meczu ze Zniczem, gdzie graliśmy już na wyższym poziomie. Zrobiliśmy mały krok do tyłu. Nie wiem, czym to było spowodowane. Był problem z komunikacją, ale mam nadzieję, że nikomu atmosfera na meczu nóg nie spętała. To był mecz z najwyższej półki, jeśli chodzi o otoczkę. Dla wielu z naszych zawodników było to pierwsze takie przeżycie.
CZYTAJ TAKŻE: Motor Lublin poznał rywala w Pucharze Polski. Żółto-biało-niebiescy zagrają z pierwszoligowcem
Kiedy ostatnio brałeś czynny udział w meczu z taką otoczką, atmosferą?
Jeśli tylko były możliwości, to kibice na Arenie Lublin zawsze głośno nas wspierali i pojawiali się w dużej liczbie. Fajny mecz był z GKS-em Katowice, ale akurat w nim nie grałem. Kilka spotkań z frekwencją na poziomie około 5 tys. kibiców rozegrałem w Stali Mielec. Ale moje ostatnie mecze z taką atmosferą, jak w spotkaniu z Ruchem, rozgrywałem jeszcze w Ekstraklasie, np. na Legii Warszawa, gdzie było koło 20 tys. ludzi na stadionie. Na takie widowiska piłkarz nie musi się w ogóle mobilizować. Są naturalne emocje i naturalna koncentracja. Na mnie to zawsze działa pozytywnie.
Jesień 2019 roku, gdy grałeś w Stali Mielec, to był Twój ostatni okres, gdy miałeś pewne miejse w pierwszym składzie swojego zespołu. Wydaje się, że jesteś na dobrej drodze, żeby w tym sezonie wreszcie też tak było, już w Motorze.
Wejście do Motoru miałem trudne, bo przez pół roku przed przyjściem do drużyny byłem bez klubu i trenowałem indywidualnie. Czułem się dobrze. W okresie przygotowawczym od razu złapałem uraz przywodziciela, co wyeliminowało mnie z obozu i przygotowań z drużyną. To zaważyło na tym, że przegrałem rywalizację o skład. W ostatnich dwóch okresach przygotowawczych mocno pracowałem, by wejść na wyższy poziom. Cieszę się, że trener mi zaufał i staram się oddawać to zaufanie na boisku.
CZYTAJ TAKŻE: Kibice na meczu Motor Lublin - Ruch Chorzów [GALERIA]
Ruch to topowy rywal w tej lidze pod względem marki klubu. W spotkaniach z drużynami klubów z uboższą historią i mniejszym znaczeniu na piłkarkiej mapie nie będzie problemu z motywacją?
Nie, bo gramy o konretny cel. Trener też nas przyzwyczaja do tego, że celem jest awans. Każdy z nas wie, jakie są wobec nas stawiane wymagania. Nie wyobrażam sobie czegoś takiego, by dodatkowo trzeba było kogoś mobilizować. W szatni widać, że każdy jest skoncentrowany i wie, co robić. W meczu z Ruchem poszło to w nieco inną stronę, może ten stres trochę nam przeszkodził.
CZYTAJ TAKŻE: Michał Fidziukiewicz (Motor Lublin): Po każdym gorszym meczu będzie się mówiło, że jesteśmy słabi
Udało się już zbudować ekipę w szatni, poza boiskiem?
Tak. Fajnie zadziałał obóz, który mieliśmy w świetnych warunkach w Opalenicy, mieliśmy dużo czasu, by się poznać. Integracja poszła w dobrym kierunku. W szatni i na boisku jest tak, że nikt się nie obraża, jak kolega popełni błąd. Od razu jest myśl o tym, żeby pomóc i naprawić błąd.
Jaki jest trener Marek Saganowski w kontaktach z piłkarzami w szatni, na treningu, przy linii bocznej podczas meczu?
Stara się nie oceniać na gorąco tego, co się wydarzyło. Wiadomo, że są takie momenty, iż trzeba mocniej zareagować w szatni. Trener ma bardzo duże doświadczenie od strony piłkarskiej, sam grał na wysokim poziomie i rozumie szatnię. To działa pozytywnie, bo wie, kiedy tupnąć nogą, kiedy podnieść nasze głowy do góry.
Dzieli się z wami konkretnymi wskazówkami ze swoich doświadczeń piłkarskich, nawiązuje do swoich doświadczeń z kariery?
Często, szczególnie z napastnikami. Udziela zadaniowych podpowiedzi, np. jak ustawić nogę wykroczną, którą ręką przyblokować obrońcę, jak zachować się w timingu. Kierunkuje nas wszystkich na grę ofensywną, co mi się bardzo podoba.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.