Polski Cukier AZS UMCS Lublin z minimalną porażką we Francji

Początek konfrontacji był w wykonaniu mistrzyń Polski wręcz fatalny. Dużo błędów w obronie i niemalże całkowity brak skuteczności w ataku sprawiły, że na półmetku pierwszej kwarty akademiczki przegrywały aż 2:19. Później jednak zabrały się do odrabiania strat i w dużej mierze za sprawą bardzo dobrze dysponowanej Elin Gustavsson podreperowały swój bilans punktowy.

CZYTAJ TAKŻE: Kibice na meczu koszykarzy z Bristol Flyers (ZDJĘCIA)

Po 10 minutach zielono-białe miały do rywalek 10 oczek straty. Podczas drugiej odsłony podopieczne trenera Krzysztofa Szewczyka zdecydowanie lepiej radziły sobie w walce na tablicach, rozciągnęły grę, umiejętnie dzieliły się piłką i nie marnowały rzutów z otwartych pozycji. Dzięki temu nie tylko doprowadziły do wyrównania, ale też dość nieoczekiwanie tuż przed dużą przerwą objęły prowadzenie.

Trzecia partia rozpoczynała się przy wyniku 38:37 na korzyść lublinianek. Co ciekawe, aż 36 ze zdobytych przez akademiczki punktów zdobyło trio Elin Gustavsson - Shyla Heal - Kylee Shook. Także po zmianie stron te koszykarki nadawały ton grze AZS UMCS. Mistrzynie Polski wykorzystywały problemy rywalek po obu stronach parkietu, kontrolowały przebieg meczu, narzuciły swój styl i po dwóch kwadransach potyczki zasłużenie wygrywały 56:53.

CZYTAJ TAKŻE: Wszystkie mecze Euroligi w jednej lubelskiej hali

W trakcie czwartej kwarty do lepszej dyspozycji wróciły gospodynie, które otrząsnęły się po okresie przewagi zespołu z Lublina. Ekipa z Lyonu znów potrafiła zbudować punktową zaliczkę, ale finalnie wynik był na styku do ostatniej syreny. Na 16 sekund przed końcem "trójka" Gustavsson sprawiła, że zielono-białe prowadziły 72:71. Miejscowe odpowiedziały lay-upem Stefanie Dolson, która ustaliła rezultat meczu. Losy spotkania mogła jeszcze odmienić Reka Bernath, lecz jej rzut z dystansu nie dość, że był niecelny i spóźniony.