Czwarta plaga - susza. Czekamy na deszcz, jak na zbawienie

Opublikowano:
Autor:

Czwarta plaga - susza. Czekamy na deszcz, jak na zbawienie - Zdjęcie główne

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Region Na deszcz czekamy już prawie dwa miesiące. - To najgorszy możliwy scenariusz: brak deszczu i przymrozki - rozkładają ręce nasi rozmówcy.

Jedno podlewanie nie pomoże. A nawet zaszkodzi

 Z utęsknieniem na obfite opady czeka m.in. Filip Starek z Wandalina, w gminie Opole Lubelskie. 32-latek ma kilkunastohektarowe gospodarstwo, w którym skupia się przede wszystkim na uprawie jabłek. Sadownik w ub.r. był laureatem organizowanego przez Urząd Marszałkowski w Lublinie konkursu "Rolnik Lubelszczyzny 2019" w kategorii sadownictwo.

- Przez brak deszczu może wystąpić gorsze zawiązanie rozkwitnienia drzewek. Z ładnej pogody należy się cieszyć, ale trzeba zachować jakiś bilans, bo do wzrostu potrzebne są temperatura, słońce, ale i odpowiednia wilgoć w ziemi. Miesiąc temu rozsiałem nawozy i one nadal jeszcze leżą, bo do zadziałania potrzebują wilgoci - podkreśla rolnik.

Niektórzy rolnicy ratują się podlewaniem swoich upraw, jeżeli tylko mają taką możliwość.

- Moje starsze sady dają sobie jeszcze radę, tam są lepsze klasy bonitacyjne gleby. Ale młody sad, posadzony na wiosnę, pasowałoby nawodnić. Z tym, że to są trzy hektary... Podlewanie to pomoc doraźna i chwilowo pomaga. Jedno podlanie może bardziej zaszkodzić. Bo jeśli już zacznie się podlewanie, to trzeba już później podlewać regularnie, codziennie. Roślina złapie wtedy trochę wilgoci i wypuści więcej masy zielonej na ziemię. Jak wtedy przestanie się ją podlewać, to ona szybciej padnie, niż by się jej w ogóle nie podlewało. Nic nie zapewni takiego efektu, jak regularny, ciągły i spokojny deszcz, gleba wtedy wciągnie wodę jak gąbka. Zlewa tu nie pomoże, bo przy takiej suszy ziemia nie skorzysta, woda po niej spłynie - wyjaśnia Filip Starek.

Trudno jeszcze oszacować, jak brak deszczu w marcu i kwietniu odbije się na plonach w gospodarstwie naszego rozmówcy.

- To dopiero początki sezonu. Ale właśnie w tych początkach bardzo potrzebny jest deszcz - zauważa sadownik z powiatu opolskiego. 

 

Na asfalcie robią się zaspy. Z piasku...

 Andrzej Chodźkoz, gminy Drelów, posiada gospodarstwo sadowniczo-hodowlane. Wraz ze swoim synem Pawłem mają łącznie ponad 100 ha. Hodują kurczaka zagrodowego oraz uprawiają ekologiczne: porzeczkę czarną i czerwoną, agrest, aronię i jagodę kamczacką.

- Zimą nie było opadów śniegu, a wiosną jeszcze nie było większych opadów deszczu. Trochę padało jeszcze na początku marca, ale to jedynie przemoczyło kilka centymetrów gleby. To tak, jak dla chorego kroplówka. Można na niej trochę przeżyć, ale nie za długo. Tylko znaczące opady mogą nawilżyć glebę. Co niespotykane, na naszym terenie zdarzają się burze piaskowe. Na niektórych drogach asfaltowych robią się zaspy, ale nie śniegowe, tylko piaskowe... - zauważa Andrzej Chodźko. - Nasze krzewy mają teraz bardzo duże zapotrzebowanie na wodę. Teraz jest okres kwitnienia. Mamy niesamowitą suszę, a poza tym przez ostatnich kilka tygodni mamy ciągle noce z przymrozkami, było raz nawet -11 stopni Celsjusza przy gruncie. Dla sadowników to katastrofa. W niektórych uprawach taka temperatura oznacza, że w tym roku plonów tam nie będzie - rozkłada ręce rolnik z gminy Drelów.

Przez gminę przepływa kanał Wieprz-Krzna. Mógłby on zaopatrzyć większość okolicznych sołectw w wodę, ale jego infrastruktura przez wiele lat była zaniedbana.

- Dzięki staraniom wójta Piotra Kazimierskiego ostatnio w kanale wreszcie, po wielu latach, pojawiła się woda. Teraz trzeba uzyskać pozwolenie od Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie na wykorzystanie tej wody. Warto byłoby uprościć procedury, żeby jak najwięcej rolników mogło skorzystać z tej wody - opisuje Andrzej Chodźko. - Na terenie mojego gospodarstwa mam cztery stawy, z których można byłoby pobierać wodę do podlania upraw. Ale i w tych zbiornikach jest niski poziom wody, bo obniża się poziom wód gruntowych - dodaje.

Rolnik z powiatu bialskiego mocno odczuł zeszłoroczną suszę.

- Gmina Drelów była mocno poszkodowana podczas ubiegłorocznej suszy, bo to my najdłużej cierpieliśmy z powodu braku opadów. W innych gminach już zaczynało padać, uprawy się nieco ożywiały, a u nas nic... Wciąż czekamy na pieniądze obiecane jako rządowe wsparcie z powodu suszy z ub.r. - przypomina Andrzej Chodźko.

 

Kto zbierze plony?

 Marek Podstawka z Dysa w gminie Niemce ma gospodarstwo rolne, a jego firma zajmuje się produkcją i sprzedażą kapusty kwaszonej i ogórków kwaszonych. Jego produkty trafiają do marketów w naszym województwie. Przedsiębiorca z powiatu lubelskiego, który jest także przewodniczącym Rady Gminy Niemce, już kilka tygodni temu przewidywał, że jeśli nie popada, to susza mocno da się we znaki w jego biznesie.

- Śniegu w zimie nie było, jak nigdy. Deszcz nie pada. To będzie trudny rok. Raz: koronawirus, dwa: susza. Wszyscy to odczujemy. Zbiedniejemy. Trzeba się z tym pogodzić - zapowiada Marek Podstawka. 

Susza to niejedyny problem na horyzoncie dla rolników z naszego regionu. Niebawem może się pojawić kłopot z brakiem pracowników do zbiorów.

- Jeżeli nie będą mogli do nas ludzie zza wschodniej granicy, to nasi rolnicy nie zbiorą kapusty. Podobnie w przypadku zbioru ogórka. Żeby obstawić sprzęt do zbioru potrzeba około 17 osób. One muszą pracować od świtu do nocy, dzień w dzień w czasie zbioru. Jest obawa wśród rolników - przyznaje przedsiębiorca z Dysa.

 

Brak deszczu i przymrozki

 Marian Starownik, rolnik i samorządowiec z powiatu lubartowskiego, na swoich polach ma posiane ozime pszenżyto, owies, łubin słodki.

 - Sytuacja jest bardzo trudna. Nie wiem, co dalej. Jest najgorszy możliwy scenariusz: brak deszczu i przymrozki. Bardzo dobrze widać sytuację związaną z poziomem wód na Jeziorze Maśluchowskim. Są tu porobione kładki dla wędkarzy i na ich podstawach widać dokładnie, na jakim poziomie była woda rok temu, a na jakim jest teraz. Różnica wynosi metr! To niespotykana sytuacja - podkreśla rolnik z gminy Uścimów i przypomina, że problemów rolnicy mają więcej: - Jest pandemia koronawirusa. Ostatnio w naszej gminie szalała ptasia grypa. Nie zniknął też afrykański pomór świń. O tym się teraz zapomniało... Sytuacja w rolnictwie nie napawa optymizmem. Do tego ceny zbóż są tak niskie, jak piętnaście lat temu. Pszenżyto jest po 50 zł, żyto po 37 zł, owies po 45 zł (za 100 kg zboża - przyp. red.). To dramat. Jeszcze trzy lata temu ceny tych zbóż wynosiły kolejno po 70, 60 i 55 zł.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE