Piotr i Kazimiera z Archimowiczów Klimeccy byli w Łukowie końcówki XIX wieku postaciami znakomicie rozpoznawalnymi. On był kompetentnym felczerem, gotowym nieść pomoc nawet bez pobierania opłat, leczącym zarówno Żydów jak i chrześcijan. Przyczynił się do powołania czteroklasowej szkoły z polskim językiem nauczania. Zmarł przedwcześnie, zaraziwszy się od jednego z pacjentów. Pogrzeb zebrał nieprzeliczone tłumy wdzięcznych mieszkańców rozmaitych stanów. Jego żona również była społeczniczką, założycielką i donatorką Biblioteki Publicznej w Łukowie.
Z Łukowa do Genewy
W dyplomatycznej służbie Rzeczypospolitej
W lipcu 1928 roku zostaje mianowanym pierwszym sekretarzem ambasady Rzeczypospolitej w Sofii. Wielu obserwatorów życia publicznego uznawało to za wstęp do wielkiej kariery w służbie zagranicznej Rzeczypospolitej.
Kolegując się z przyszłym papieżem
Jednym z dyplomatów, z którymi Klimecki nad Morzem Czarnym nawiązał bliższe więzi, był nuncjusz apostolski (ambasador) Angelo Roncalli. Przyszły papież Jan XXIII był jedną z wiodących postaci korpusu, szybko zdobył sobie w trudnym terenie wysoką pozycję, także wśród miejscowych prawosławnych, Żydów i muzułmanów. Przy jego stole często jednocześnie gościli przedstawiciele stron i środowisk, którzy zwykle omijali się szerokim łukiem. Inteligentny, oczytany, otwarty na świat sekretarz polskiej ambasady świetnie do tego towarzystwa pasował. W kwietniu 1932 roku został jednak odwołany. Minister płk Józef Beck dokonywał w tym czasie wielu przesunięć w służbie dyplomatycznej, nie jest wielką przesadą mówienie o czystce. Klimeckiego ściągnięto do kraju, początkowo obiecując mu nominację na inną placówkę. Znalazł się w trudnej sytuacji. Do nabycia uprawnień emerytalnych brakowało mu kilku miesięcy (świadczenie przysługiwało za 15 lat pracy w dyplomacji), podjęcie innego zatrudnienia eliminowało go z listy możliwych do mianowania pracowników. Udzielał się więc w rozmaitych organizacjach społecznych, dorabiał sobie publicystyką (ponieważ nigdy nie był lizusem, niektóre teksty nie zjednywały mu sympatii decydentów...).
Powrót do Łukowa
Starszy pan o ogromnej wiedzy
Po zakończeniu wojny zwrócił się do nowych władz o możliwość powrotu do służby dyplomatycznej, ale nie został przyjęty. Co gorsza, dalej nie miał prawa do emerytury, bo w międzyczasie przepisy zmieniły się po raz kolejny. Dorabiał więc jako redaktor "Gazety Łukowskiej" w której pisał m.in. o zbrodniach niemieckich w powiecie łukowskim, zaangażował się w upamiętnienie setnej rocznicy urodzin Sienkiewicza, wygłaszał odczyty. W dobrej wierze angażował się w różne przedsięwzięcia typu, organizowany przez komunistów, Kongres Obrońców Pokoju. Mimo, że nie pełnił żadnej funkcji w administracji, często proszony był przez władze i stowarzyszenia o konsultacje, rady, okolicznościowe wystąpienia. Nie ulega jednak wątpliwości, że jego potencjał nie został już nigdy należycie wykorzystany. Starszy pan, który kolegował się z ówczesnym papieżem, najwybitniejszymi luminarzami polskiej nauki i kultury, spacerował, coraz bardziej przygarbiony, ulicami Łukowa. Do końca życia mieszkał w niewielkim, wynajętym, zawalonym książkami lokalu. Zmarł w 1968 roku. Jego imieniem nazwane jest jedno z osiedli mieszkaniowych w rodzinnym mieście.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.