reklama
reklama

Znał papieża, prezydenta, Sienkiewicza, Reymonta...

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Znał papieża, prezydenta, Sienkiewicza, Reymonta... - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

DZIEJE REGIONU Karierę dyplomatyczną Leona Klimeckiego przerwała niezrozumiała decyzja ministra Becka. Nie otrzymał nawet emerytury.
reklama

Piotr i Kazimiera z Archimowiczów Klimeccy byli w Łukowie końcówki XIX wieku postaciami znakomicie rozpoznawalnymi. On był kompetentnym felczerem, gotowym nieść pomoc nawet bez pobierania opłat, leczącym zarówno Żydów jak i chrześcijan. Przyczynił się do powołania czteroklasowej szkoły z polskim językiem nauczania. Zmarł przedwcześnie, zaraziwszy się od jednego z pacjentów. Pogrzeb zebrał nieprzeliczone tłumy wdzięcznych mieszkańców rozmaitych stanów. Jego żona również była społeczniczką, założycielką i donatorką Biblioteki Publicznej w Łukowie.

Z Łukowa do Genewy

 
Ich syn Leon Piotr, urodzony w 1889 roku, podstawowe nauki pobierał w Łukowie, potem zaś w gimnazjum rządowym w Białej Podlaskiej. W 1905 roku wziął udział w strajku, w związku z czym został relegowany. Po wielu zabiegach przyjęto go do gimnazjum Chrzanowskiego w Warszawie.
Studia podjął, w przyciągającej polską młodzież Genewie. Zgłębiał nauki ekonomiczne. Zaangażował się w polski ruch studencki, działając na rzecz połączenia rozmaitych jego nurtów (działały np. trzy polskie biblioteki, każda obsługująca zwolenników jednego nurtu politycznego!). Po wybuchu wojny oczywiście zeszło to na drugi plan. Z jednej strony trzeba było zapewnić bezpieczeństwo socjalne wielu osobom, które straciły kontakt z krajem, z drugiej strony powstawały polskie stowarzyszenia i organizacje, próbujące reprezentować sprawę polską na Zachodzie. Klimecki współpracuje wtedy z największymi tuzami: Henrykiem Sienkiewiczem, Władysławem Mickiewiczem, profesorami Gabrielem Narutowiczem, Karolem Lutosławskim, Szymonem Askenazym, Janem Kucharzewskim czy Augustem Zaleskim. Jak widać bliżej mu było do opcji austriackiej niż rosyjskiej. Dużo pisze, przygotowuje analizy. Pozostaje nieco w tle wspomnianych koryfeuszy, jednak jest też przez nich niezwykle ceniony.
 

W dyplomatycznej służbie Rzeczypospolitej

 
Po odzyskaniu niepodległości przyjmuje pracę w dyplomacji. Pierwszym przydziałem jest Biuro Propagandy Zagranicznej, instytucja zajmująca się komunikacją, działającą obok Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Współpracuje tam m.in. z Daszyńskim, byłym premierem Dębskim, Kucharzewskim, Hermanem Diamandem, wybitnym historykiem Oskarem Haleckim czy Zofią Nałkowską.Po rozwiązaniu Biura w 1921 roku Klimecki przechodzi do MSZ, gdzie odpowiada za kontakty z mediami i agencjami prasowymi. Jest kompetentny, otwarty, rozumiejący potrzeby dziennikarzy, więc szybko zdobywa sobie w tym środowisku wielu przyjaciół. Biograf Klimeckiego, Ryszard Orłowski, przytacza wielce znaczący szczegół: przy organizacji Balu Prasy w 1924 roku jego nazwisko znalazło się w komitecie honorowym obok premiera, marszałków izb, Juliana Fałata, Juliusza Kadena-Bandrowskiego, Władysława Reymonta i Władysława Sikorskiego! W kierowanym przez siebie Wydziale Prasowym MSZ zatrudnia m.in. Tadeusza Brezę i Jarosława Iwaszkiewicza.

W lipcu 1928 roku zostaje mianowanym pierwszym sekretarzem ambasady Rzeczypospolitej w Sofii. Wielu obserwatorów życia publicznego uznawało to za wstęp do wielkiej kariery w służbie zagranicznej Rzeczypospolitej. 

 

Kolegując się z przyszłym papieżem

 

Jednym z dyplomatów, z którymi Klimecki nad Morzem Czarnym nawiązał bliższe więzi, był nuncjusz apostolski (ambasador) Angelo Roncalli. Przyszły papież Jan XXIII był jedną z wiodących postaci korpusu, szybko zdobył sobie w trudnym terenie wysoką pozycję, także wśród miejscowych prawosławnych, Żydów i muzułmanów. Przy jego stole często jednocześnie gościli przedstawiciele stron i środowisk, którzy zwykle omijali się szerokim łukiem. Inteligentny, oczytany, otwarty na świat sekretarz polskiej ambasady świetnie do tego towarzystwa pasował. W kwietniu 1932 roku został jednak odwołany. Minister płk Józef Beck dokonywał w tym czasie wielu przesunięć w służbie dyplomatycznej, nie jest wielką przesadą mówienie o czystce. Klimeckiego ściągnięto do kraju, początkowo obiecując mu nominację na inną placówkę. Znalazł się w trudnej sytuacji. Do nabycia uprawnień emerytalnych brakowało mu kilku miesięcy (świadczenie przysługiwało za 15 lat pracy w dyplomacji), podjęcie innego zatrudnienia eliminowało go z listy możliwych do mianowania pracowników. Udzielał się więc w rozmaitych organizacjach społecznych, dorabiał sobie publicystyką (ponieważ nigdy nie był lizusem, niektóre teksty nie zjednywały mu sympatii decydentów...).

 

 

Powrót do Łukowa

 

 
Od 1935 mieszkał w Łukowie, w budynku pod adresem Piłsudskiego 4. De facto pozostawał na utrzymaniu rodziny, zwłaszcza zaś młodszej siostry, cenionej dentystki Janiny Kiernorzyckiej. Zajmował się publicystyką, w której krytykował linię polityczną, reprezentowaną przez władających krajem po śmierci Marszałka, "pułkowników". Z publicystycznym pazurem pisał, że Konstytucja kwietniowa przypomina ubranie, które szyte było na Piłsudskiego, a nosić je musiał Mościcki. Zasadniczo uważał, że należy odstąpić od zasad zarządzania państwem możliwych do realizacji w oparciu o silny autorytet lidera, a powrócić do rozwiązań bardziej demokratycznych.Wszelkie nadzieje na wyrwanie się z prowincji i powrót do bardziej czynnego żywota przerwał wybuch wojny. Rodzina Klimeckiego stała się jedną z jej pierwszych ofiar w Łukowie. Siódmego września zbombardowana została należąca do nich kamienica, w prowizorycznym schronie zginęło około pięćdziesięciu osób w tym mąż Kiernorzyckiej, która ocalała jako jedyna. Wśród ofiar było też kilkoro pracowników ambasad angielskiej i francuskiej, którzy odłączyli się od przeciągającego przez Łuków taboru i schronili się u znajomka z dawnych czasów... Klimecki od tego czasu pomieszkiwał "na komornym", wynajmując pokój na Podwalnej 2. Nic nie wiadomo o jego związkach z konspiracją, za to z pewnością zaangażował się, wraz z siostrą, w pomoc prześladowanym Żydom, za co otrzymał po wojnie stosowne podziękowania.

 

Starszy pan o ogromnej wiedzy

Po zakończeniu wojny zwrócił się do nowych władz o możliwość powrotu do służby dyplomatycznej, ale nie został przyjęty. Co gorsza, dalej nie miał prawa do emerytury, bo w międzyczasie przepisy zmieniły się po raz kolejny. Dorabiał więc jako redaktor "Gazety Łukowskiej" w której pisał m.in. o zbrodniach niemieckich w powiecie łukowskim, zaangażował się w upamiętnienie setnej rocznicy urodzin Sienkiewicza, wygłaszał odczyty. W dobrej wierze angażował się w różne przedsięwzięcia typu, organizowany przez komunistów, Kongres Obrońców Pokoju. Mimo, że nie pełnił żadnej funkcji w administracji, często proszony był przez władze i stowarzyszenia o konsultacje, rady, okolicznościowe wystąpienia. Nie ulega jednak wątpliwości, że jego potencjał nie został już nigdy należycie wykorzystany. Starszy pan, który kolegował się z ówczesnym papieżem, najwybitniejszymi luminarzami polskiej nauki i kultury, spacerował, coraz bardziej przygarbiony, ulicami Łukowa. Do końca życia mieszkał w niewielkim, wynajętym, zawalonym książkami lokalu. Zmarł w 1968 roku. Jego imieniem nazwane jest jedno z osiedli mieszkaniowych w rodzinnym mieście.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama