Jak język wpływa na proces leczenia?
W komunikacji dotyczącej doświadczeń osób chorujących na nowotwory nie zaleca się używania sformułowania „walczyć z rakiem”, ani innej terminologii militarnej. Język ten, choć często stosowany, niesie ze sobą szereg negatywnych i potencjalnie szkodliwych konotacji psychologicznych. Język wojenny buduje fałszywą narrację, w której pacjent staje się „bohaterem” zobowiązanym do „wygrania bitwy”. Sukces leczenia jest w takim ujęciu postrzegany jako zwycięstwo osobiste. Jednakże, gdy choroba postępuje lub prowadzi do śmierci, to samo sformułowanie sugeruje, że pacjent „przegrał walkę” lub, co gorsza, „walczył niewystarczająco mocno”. Taka retoryka prowadzi do niesprawiedliwego poczucia winy u chorego oraz może prowokować otoczenie do obwiniania go za niepowodzenie terapii. Jest to krzywdzące, gdyż ostateczny przebieg choroby jest zdeterminowany przez czynniki biologiczne i medyczne, a nie wyłącznie przez siłę woli, choć pozytywne nastawienie psychiczne oczywiście pozostaje istotne.
Akcentowanie konieczności „walki” wywiera na chorym presję psychiczną?
Tak, aby nieustannie utrzymywał siłę, pozytywne nastawienie i gotowość do działania, nawet w obliczu skrajnego wyczerpania fizycznego i emocjonalnego. Taka sytuacja może sprawić, że pacjent poczuje, iż nie ma prawa do okazywania lęku, smutku czy rezygnacji, co utrudnia mu zdrowe przeżywanie trudnych emocji i poszukiwanie wsparcia. W rezultacie może dochodzić do izolacji, gdyż osoba chora ukrywa swoje prawdziwe uczucia, próbując sprostać wygórowanym oczekiwaniom otoczenia wobec „walecznego pacjenta”. Terminy takie jak „walka” czy „wojna” upraszczają i trywializują złożoną i długotrwałą naturę choroby nowotworowej oraz procesu leczenia, sprowadzając je do binarnej opozycji (wygrana/przegrana). Język ten koncentruje uwagę wyłącznie na perspektywie całkowitego wyleczenia, pomijając kluczową kwestię jakości życia pacjenta w trakcie terapii. Wiele osób chorych musi nauczyć się żyć z chorobą (traktując ją jako chorobę przewlekłą) lub godzić się z jej nieuchronnym, końcowym etapem. Retoryka walki utrudnia akceptację i adaptację do tych zmieniających się okoliczności.
Jak wspierać osoby chore na raka?
Najważniejszą zasadą wsparcia jest akceptacja i towarzyszenie choremu na jego własnych warunkach, bez narzucania mu oczekiwań. Daj choremu przestrzeń do mówienia o swoich lękach, złości, smutku i frustracji, bez prób natychmiastowego "naprawiania" sytuacji. Używaj zwrotów, które walidują emocje, np.: "Rozumiem, że to musi być dla ciebie przerażające", "Masz prawo czuć się zły/zła". Nie mów: "Będzie dobrze", "Musisz być silny/silna" – to unieważnia jego/jej cierpienie. Zamiast mówić "Jak mogę ci pomóc?", pytaj: "Czy mogę cię zawieźć na jutrzejszą wizytę?", "Co mam ugotować na obiad?", "Czy zajmę się teraz rachunkami?". Chorzy często mają trudność z proszeniem o pomoc. Organizacja transportu na wizyty, opieka nad dziećmi, pomoc w pracach domowych, pilnowanie terminów badań i leków. W miarę możliwości pomagaj w utrzymaniu normalnej, codziennej rutyny, która daje poczucie bezpieczeństwa i kontroli. Organizuj proste, przyjemne aktywności (oglądanie filmów, spacery), które oderwą myśli od choroby, ale uszanuj, jeśli chory potrzebuje samotności. Rodzina i bliscy muszą pamiętać o własnym zdrowiu psychicznym. Stres i lęk opiekuna jest naturalny i powinien być adresowany (np. przez własną terapię), aby móc skutecznie wspierać chorego.
Co dzieje się w psychice pacjenta po diagnozie?
Diagnoza onkologiczna jest wydarzeniem traumatycznym, które wywołuje kryzys egzystencjalny. Reakcja psychiczna często przebiega w kilku etapach, choć nie zawsze są one chronologiczne i mogą się przeplatać. Szok i zaprzeczenie to pierwsza reakcja. Umysł blokuje informację, pacjent ma poczucie nierealności, często mówi: "To pomyłka", "To nie dzieje się naprawdę". Jest to mechanizm obronny chroniący przed natychmiastowym zalewem strachu. Później jest gniew (złość) i bunt - pacjent pyta: "Dlaczego ja?", "To niesprawiedliwe!". Złość może być skierowana na lekarzy, personel, rodzinę, Boga lub samego siebie. Kolejnym etapem jest targowanie się, czyli próby odzyskania kontroli nad sytuacją poprzez zawieranie "umów" (np. "Jeśli przejdę chemioterapię bez narzekania, to wyzdrowieję"). Później pojawia się depresja. Pojawia się świadomość straty (zdrowia, planów, normalnego życia) i niepewności przyszłości. Ten etap wymaga szczególnej uwagi i może wymagać interwencji specjalisty. Z czasem jest to akceptacja, czyli stopniowe pogodzenie się z chorobą jako częścią życia. To nie oznacza rezygnacji, ale realistyczne spojrzenie na sytuację i skupienie się na działaniu (leczeniu, poprawie jakości życia).
Czym jest sytuacja kryzysowa u pacjentów onkologicznych?
Sytuacja kryzysowa to stan zachwiania równowagi psychicznej, który następuje, gdy osoba staje w obliczu wydarzenia (diagnozy), którego nie jest w stanie opanować przy użyciu dotychczasowych, wyuczonych mechanizmów radzenia sobie. W onkologii kryzys charakteryzuje się tym, że pacjent traci poczucie panowania nad własnym ciałem i przyszłością, konfrontuje z własną śmiertelnością i poczuciem zagrożenia życia. Dodatkowo, że ma poczucie, że nikt nie jest w stanie w pełni zrozumieć tego doświadczenia. Dodatkowo może mieć trudność w podejmowaniu decyzji, planowaniu i wykonywaniu codziennych czynności. Terapia kryzysowa u pacjentów onkologicznych polega na przywróceniu poczucia kontroli, zredukowaniu lęku i pomocy w mobilizacji zasobów do podjęcia leczenia.
Skąd bierze się u wielu pacjentów onkologicznych wewnętrzna motywacja, aby podejmować leczenie? Kiedy zdają sobie sprawę, że zależy im na życiu?
Pacjenci onkologiczni stanowią znaczącą grupę osób poszukujących pomocy psychoterapeutycznej w ośrodkach wsparcia i u prywatnych specjalistów. Ich reakcje na diagnozę są bardzo zróżnicowane – od pełnego zaprzeczenia i złości, po natychmiastową mobilizację i poszukiwanie informacji. Wewnętrzna siła i motywacja do życia rzadko są stałym stanem. Jest to dynamiczny proces, który wynika z głębokiej rekonstrukcji wartości i mobilizacji zasobów. Diagnoza onkologiczna jest często pierwszym momentem, w którym pacjent zdaje sobie sprawę z kruchości życia (tzw. przebudzenie egzystencjalne). Konfrontacja ze śmiercią paradoksalnie aktywuje silny instynkt przetrwania. Pacjenci często odzyskują motywację, gdy znajdą cel wykraczający poza samych siebie: Chęć zobaczenia, jak dzieci dorastają, staje się najsilniejszym motorem do podjęcia leczenia. Pragnienie dokończenia ważnej pracy, podróży lub realizacji pasji. Motywacja rośnie, gdy pacjent odzyskuje poczucie sprawczości – aktywnie uczestniczy w planowaniu leczenia, dba o dietę, ćwiczy, uczy się o chorobie. To poczucie, że może na coś wpływać, jest potężnym źródłem siły. Świadomość, że inni ludzie kochają, wspierają i potrzebują chorego, wzmacnia jego poczucie wartości i chęć trwania. U części pacjentów choroba inicjuje głębokie poszukiwania duchowe lub filozoficzne, które prowadzą do przewartościowania życia i odnalezienia w chorobie nowego, choć trudnego, sensu.
Motywacja do podjęcia leczenia nie jest więc aktem woli, ale złożonym procesem.
Tak, procesem, w którym lęk przed utratą miesza się z miłością do życia i wsparciem otoczenia. Najważniejsze jest to, aby osoba nie była pozostawiona sama ze sobą, gdyż bardzo potrzebna jest w takim przypadku wieloaspektowa pomoc i wsparcie. Istotnym zagadnieniem jest także to, że na nowotwór – kolokwialnie rzecz jasna – choruje cała rodzina, a nie tylko pacjent. W tej sytuacji zmienia się wszystko. Bardzo ważne jest wsparcie dla pacjenta, rodziny w celu jak najlepszej pomocy. Leczenie nie jest proste, ale dobrze myśleć o tym, jak o kolejnym zadaniu, które jest przed nami. To daje motywację i siłę, aby żyć dalej.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.