W zeszłym roku miały miejsce wybory prezydenckie. Andrzej Duda, który starał się wówczas o reelekcję, prowadził kampanię wyborczą, podróżując po całej Polsce i spotykając się z ludźmi. 1 czerwca leciał samolotem na spotkania. Najpierw z Warszawy do Szczecina, z którego następnie udał się do Lublina i z powrotem do stolicy.
W rejonie lubelskiego lotniska miało dojść wtedy do niebezpiecznej sytuacji, którą opisał portal internetowy Wirtualna Polska. Dziennikarz do tekstu na ten temat dołączył też wypowiedzi, komentarze i analizy doświadczonych pilotów - wśród których jest Dominik Punda - pilot kapitan z nalotem 15 tysięcy godzin w cywilnych liniach lotniczych.
W artykule napisano, że piloci w trakcie lądowania w Lublinie złamali procedury bezpieczeństwa, bo doprowadzili do zbyt gwałtownego zniżania samolotu, niewłaściwego ustawienia mocy silników, w niewłaściwym momencie wypuścili klapy, lecieli zbyt szybko.
- W trakcie zniżania nie powinno się przekraczać wartości 1000 stóp na minutę. Oni mieli w pewnym momencie 2300! - czytamy w artykule.
Dalej można przeczytać m.in., że w zapisie lotu widać, że załoga była alarmowana przez systemy bezpieczeństwa, bo piloci usłyszeli automatyczny komunikat ostrzegawczy "ABNORMAL SINKRATE", czyli, że samolot zniżał się z prędkością 2460 stóp na minutę. Stąd automatycznie ostrzeżenie, że leci za szybko w kierunku ziemi.
Kolejnym problemem, jaki opisuje WP, było to to, że samolot nie miał na wysokości 500 stóp spełnionych parametrów, które pozwoliłyby bezpiecznie wylądować, a mimo to piloci wylądowali.
Co więcej z artykułu wynika, że kilka dni później, dwóm pilotom kończyły się uprawnienia, dlatego ich wyznaczono do lotów, żeby uprawnienia te przedłużyć.
Dziennikarz zaznaczył też, że pokazał raport z incydentu w Lublinie jeszcze jednemu pilotowi - kapitanowi w dużej linii lotniczej.
- Taki trochę Smoleńsk. Lądowanie za wszelką cenę. Całe szczęście tym razem w dobrej pogodzie, więc chłopaki cały czas mieli visuala (lądowanie w oparciu o to, co widać za oknem maszyny - red.). - czytamy w artykule.
Po powrocie załoga samolotu złożyła raporty i przyznała się do błędów w trakcie lotu. Komisja Badania Zdarzeń Lotniczych PLL LOT uznała winę załogi. Podkresliła, że przyczyną były m.in. przerwy w praktyce załogi oraz nieskuteczne szkolenie na symulatorach. Oprócz tego, w załodze byłi ludzie, którzy pierwszy raz lecieli z ważną osobą - Załogę kompletowano w pośpiechu, dopiero 30 maja, czyli dwa dni przed lotem. Wtedy inne, bardziej doświadczone załogi, były już przypisane do innych lotów - czytamy w artykule Wirtualnej Polski.
Opowiadając na pytania dziennikarzy w sprawie całego zajścia, Kancelaria Prezydenta RP informowała, że nie ma wiadomości o incydencie.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.