reklama
reklama

Lublin: na lotnisku mogło dojść do katastrofy jak w Smoleńsku? Na pokładzie był prezydent Andrzej Duda

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Pixabay - zdjęcie ilustracyjne

Lublin: na lotnisku mogło dojść do katastrofy jak w Smoleńsku? Na pokładzie był prezydent Andrzej Duda - Zdjęcie główne

Port Lotniczy Lublin | foto Pixabay - zdjęcie ilustracyjne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Z Lublina Podczas lądowania samolotu, na którego pokładzie był prezydent Andrzej Duda, miało dojść do niebezpiecznej sytuacji. Eksperci, na których powołuje się portal Wirtualna Polska, uważają, że mogło skończyć się to katastrofą jak pod Smoleńskiem w 2010 roku.
reklama

W zeszłym roku miały miejsce wybory prezydenckie. Andrzej Duda, który starał się wówczas o reelekcję, prowadził kampanię wyborczą, podróżując po całej Polsce i spotykając się z ludźmi. 1 czerwca leciał samolotem na spotkania. Najpierw z Warszawy do Szczecina, z którego następnie udał się do Lublina i z powrotem do stolicy.

W rejonie lubelskiego lotniska miało dojść wtedy do niebezpiecznej sytuacji, którą opisał portal internetowy Wirtualna Polska. Dziennikarz do tekstu na ten temat dołączył też wypowiedzi, komentarze i analizy doświadczonych pilotów - wśród których jest Dominik Punda - pilot kapitan z nalotem 15 tysięcy godzin w cywilnych liniach lotniczych.

W artykule napisano, że piloci w trakcie lądowania w Lublinie złamali procedury bezpieczeństwa, bo doprowadzili do zbyt gwałtownego zniżania samolotu, niewłaściwego ustawienia mocy silników, w niewłaściwym momencie wypuścili klapy, lecieli zbyt szybko.

- W trakcie zniżania nie powinno się przekraczać wartości 1000 stóp na minutę. Oni mieli w pewnym momencie 2300! - czytamy w artykule.

Dalej można przeczytać m.in., że w zapisie lotu widać, że załoga była alarmowana przez systemy bezpieczeństwa, bo piloci usłyszeli automatyczny komunikat ostrzegawczy "ABNORMAL SINKRATE", czyli, że samolot zniżał się z prędkością 2460 stóp na minutę. Stąd automatycznie ostrzeżenie, że leci za szybko w kierunku ziemi.

Kolejnym problemem, jaki opisuje WP, było to to, że samolot nie miał na wysokości 500 stóp spełnionych parametrów, które pozwoliłyby bezpiecznie wylądować, a mimo to piloci wylądowali. 

Co więcej z artykułu wynika, że kilka dni później, dwóm pilotom kończyły się uprawnienia, dlatego ich wyznaczono do lotów, żeby uprawnienia te przedłużyć.

Dziennikarz zaznaczył też, że pokazał raport z incydentu w Lublinie jeszcze jednemu pilotowi - kapitanowi w dużej linii lotniczej.

- Taki trochę Smoleńsk. Lądowanie za wszelką cenę. Całe szczęście tym razem w dobrej pogodzie, więc chłopaki cały czas mieli visuala (lądowanie w oparciu o to, co widać za oknem maszyny - red.). - czytamy w artykule.

Po powrocie załoga samolotu złożyła raporty i przyznała się do błędów w trakcie lotu. Komisja Badania Zdarzeń Lotniczych PLL LOT uznała winę załogi.  Podkresliła, że przyczyną były m.in. przerwy w praktyce załogi oraz nieskuteczne szkolenie na symulatorach. Oprócz tego, w załodze byłi ludzie, którzy pierwszy raz lecieli z ważną osobą - Załogę kompletowano w pośpiechu, dopiero 30 maja, czyli dwa dni przed lotem. Wtedy inne, bardziej doświadczone załogi, były już przypisane do innych lotów - czytamy w artykule Wirtualnej Polski.

Opowiadając na pytania dziennikarzy w sprawie całego zajścia, Kancelaria Prezydenta RP informowała, że nie ma wiadomości o incydencie.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama