Uczestnicy marszu chcieli upamiętnić wydarzenia z 1943 roku. - Ludobójstwo zawsze powinno być pamiętane żeby nigdy więcej się nie powtórzyło. Jako ruch walczymy z wojnami, bo wojna nie jest nam potrzebna. Nie jesteśmy pacyfistami, bo jeżeli byłaby wojna i musielibyśmy bronić naszego kraju na pewno byśmy poszli. Ale nie chcemy uczestniczyć w wojnach, które nie mają żadnego sensu - mówi Jerzy Andrzejewski z Polskiego Ruchu Antywojennego.
Organizatorzy marszu domagają się przeprosin za popełnione przez Ukraińców zbrodnie od obecnego prezydenta tego kraju – Wołodymyra Zełenskiego.
- To bardzo nie wiele przy tym co my robimy dla tego kraju. Wystarczy jedno słowo przepraszam, a na pewno więcej nie będziemy wspominać tego negatywnie. Prezydenci Rosji przepraszali nas za to, co nam zrobili, więc uważam, że Ukraińcy, którzy są podobno postrzegani jako nasi bracia powinni zrobić jeden dobry gest. 15 procent polaków było tam bestialsko mordowanych, rozrywanych – dodaje Jerzy Andrzejewski.
- Nasi bliscy ciągle tam leżą w dołach śmierci. Widzieliśmy jak pan prezydent Duda próbował położyć jakiś wieniec, ale tam nie ma nic. Nie ma żadnego pomniku, miejsca pamięci. Nigdzie nie jest napisane, że zrobili to Ukraińcy i banderowcy. Tam nie ma słowa prawdy. Nie ma chęci ze strony Ukrainy żeby pojednać się w duchu prawdy – zaznacza Piotr Panasiuk, organizator wydarzenia.
Wydarzeniu towarzyszyła brutalna wystawa Zdzisława Koguciuka, który jest również twórcą pomnika, przed którym rozpoczynał się marsz.
- O budowę pomnika Ofiar Wołynia starałem się prawie siedem lat. W urzędach miasta Lublin jest wielu Ukraińców, którzy blokowali tę inicjatywę. Wzrastałem od maleńkiego w fakcie ukraińskiego ludobójstwa. Zawsze jak jeździłem do babci to ona płakała, ale nie wiedziałem dlaczego. Był wtedy czas komunizmu i pytałem się dlaczego płacze. A ona mówiła tylko wtedy „a, gdyby oni żyli!”. Gdy odwiedzałem babcię zawsze wspominała tych pomordowanych. Zapytałem w końcu kto ich pomordował i odpowiedziała, że bulbowcy – opowiada Zdzisław Koguciuk. - W mojej rodzinie pomordowali około 30 osób. Pomordowali siekierami. Dzieci pochowali do lochów na kartofle. Do wujka strzelił Ukrainiec i on padł. Ciocia wybiegła z ukrycia żeby opatrzeć mu rany i dopadli we dwóch i ją. I siekierami zabili ciocię. Nie wystarczy powiedzieć przepraszam. To jest błąd. To było ludobójstwo. Teraz bomby im spadają na głowy, a wygłaszają konstytucję na temat bandery. Tacy to politycy ukraińscy – dodaje.
Obecny na wydarzeniu był również uznany historyk Ryszard Zajączkowski, który choć wypowiadał się publicznie i składał wieniec twierdził, że jest tu tylko incognito
. - Z jednej strony mamy do czynienia z nurtem przemilczenia. W Polsce po wojnie przez długie lata nic o tym nie mówiono. Drugim nurtem jest nurt, który fałszował historię. Na Ukrainie była pewna grupa polityczna, która miała swoje przełożenie na działalność terrorystyczną. Narody padają łupem zbrodniczych ideologii. Nie dajmy sobie wmówić, że Rosjanie chcą wojny i że Ukraińcy chcą wojny. Wojny chcą ci, którzy traktują ludzi jako nawóz historii - podkreśla profesor Ryszard Zajączkowski, historyk i nauczyciel akademicki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.