Janina Chilińska i jej córka Aneta straciły dom w pożarze. Mieszkały przy ul. Poważe w Łukowie. Stary dom spłonął w nocy z 27 na 28 marca. Aneta i jej mama cudem uniknęły śmierci w płomieniach.
Po czterech miesiącach od tej
tragedii w miejscu starego wznoszą się już mury nowego domu. Według
projektu ma on mieć 70 metrów kwadratowych. - To dom parterowy -
wyjaśnia Aneta Chylińska. Za pieniądze ze zbiórek i dzięki pomocy
rodziny pani Anecie udało się rozpocząć budowę. - Mój brat Marek i
szwagier Mariusz sami zrobili fundamenty i wylewkę. Murarz pracował po
kosztach - mówi. Dzięki pomocy ludzi dobrej woli pani Aneta otrzymała
stemple i deski szalunkowe. - Wcześniej za darmo projekt wykonał mi pan
Sławomir Krasuski - opowiada.
Kątem u rodziny
Budowa nowego domu, która ruszyła w czerwcu, zatrzymała się. Powodów jest kilka. Po pierwsze kończą się pieniądze ze zbiórek. Po drugie pani Aneta czeka na odpowiedzi z kilku firm budowlanych, do których zwróciła się z prośbą o pomoc. - Na przykład w sprawie drutu na zbrojenie do zalania stropu - wyjaśnia. Pozytywna informacja jest taka, że Chylińska ma zapewnienie, iż otrzyma drewno na konstrukcję dachu.
Póki co pani
Aneta i jej mama mieszają kątem u rodziny. - Nie narzekamy, ale
wiadomo, dobrze byłoby być na swoim - mówi Chylińska.
Palimy się!
Chwilę po godzinie 23 starsza z kobiet usłyszała głośne stukanie w okno. To sąsiedzi alarmowali, że dom się pali.
- Usłyszałam krzyk mamy "Aneta, palimy się!". Wyskoczyłam z pokoju, zobaczyłam ogień od strony kotłowni. Płomienie wydobywały się przez pękniętą szybkę w drzwiach. Pobiegłam do kuchni, złapałam miski, nalewałam wodę i próbowałam gasić. Mama w tym czasie dzwoniła na straż - opowiada pani Aneta.
Po chwili kobieta zorientowała się, że jej próby ugaszenia płomieni nic nie dają. Ogień zaczynał się przenosić na sufit w przedpokoju. Zablokowała dojście do drzwi. W tym czasie sąsiedzi pomogli wydostać się przez okno pani Janinie.
-
Cofnęłam się do pokoju, otworzyłam okno, wypchnęłam siatkę na komary.
Uciekałam w koszuli nocnej i skarpetkach. "Pani wychodzi, bo pani
spłonie" – wołał syn sąsiadki, który pomagał mi się wydostać. Wtedy
pomyślałam o swoich psach, że je tam zostawiłam, że one wcale nie
szczekały. Chciałam wejść po nie, ale ten młody sąsiad nie pozwolił mi
wrócić. Płomienie ogarnęły cały dom - wspomina z żalem pani Aneta.
Stracony dobytek życia
Na miejsce przyjechały policja, straż i karetka. Dom całkowicie spłonął. Na szczęście kobiety nie odniosły obrażeń, oprócz siniaków i zadrapań.
Najgorszy jest szok, że przepadł cały dobytek ich życia.
- W ciągu 20 minut straciłyśmy wszystko. Dom, meble, dokumenty, pamiątki, ubrania – mówią.
Pani Aneta nie może także pogodzić się z tym, że w ogniu zginęły jej dwa małe pieski.
- To byli domownicy, nasze pupilki, tak mi smutno, że nie mogłam im pomóc – mówi ze łzami w oczach.
Drewniany dom był ocieplony styropianem, w środku wybity płytami
gipsowymi. Kobiety w ostatnich latach sukcesywnie go remontowały. Miał
centralne ogrzewanie i około pięcioletni piec, stojący w dobudowanej
kotłowni. Według strażaków tam właśnie zaczął się pożar. Być może jego
przyczyną były płonące sadze w kominie. Pożar gasiły dwie jednostki
zawodowych strażaków z Łukowa oraz strażacy ochotnicy z Dąbia i
Gręzówki.
Pragną wrócić do siebie
Pani Aneta pracuje w Wydziale Spraw Społecznych Urzędu Miasta Łuków. Jej mama jest emerytką. Obecnie obie mieszkają u siostry pani Anety. Jednak bardzo chcą odzyskać swoje miejsce na ziemi.
- W pierwszych chwilach pomogła
nam rodzina i przyjaciele. Ale nie chcemy cały czas komuś siedzieć na
głowie. Każdy ma swoje życie. Mama w obejściu ma swoje kurki, kaczki,
mamy koty, psa, ogródek. Chcemy być samodzielne, nikomu nie sprawiać
kłopotów. Straciłyśmy nasz azyl, naszą ostoję, gdzie zjeżdżali się
bliscy. To było biedne, ale nasze. Nam to wystarczało. Moja mama jest
osobą, która zawsze umiała się podzielić, zawsze coś było w garnku dla
gości. Bardzo chcemy wrócić do siebie – mówi pani Aneta.
Konieczne wsparcie
Kobieta dodaje, że zawsze starały się same sobie radzić. Jednak teraz sytuacja je przerosła.
- Z racji tego, że całe życie byłam samodzielna, tym bardziej jest mi trudno, teraz kiedy jestem bezsilna i to wszystko przekracza nasze możliwości finansowe i fizyczne. Bardzo proszę o pomoc, o każdą złotówkę wsparcia, bo wiem, że same sobie nie damy rady – wyznaje pani Aneta.
Przyjaciele pomogli i pomagają pani Anecie oraz jej mamie. Znalazło się dużo osób, które podarowały im najważniejsze rzeczy, ubrania, środki czystości. Współpracownicy z Urzędu Miasta i Wydziału Spraw Społecznych zorganizowali pierwsze zbiórki pieniędzy.
- Dziękujemy wszystkim, którzy do tej pory okazali nam wsparcie, dziękujemy choćby nawet za dobre słowo – mówią kobiety.
Wciąż można pomóc odbudować ich dom. Liczy się każdy grosz.
CO JEST POTRZEBNE?
Kobiety potrzebują przede wszystkim wsparcia
finansowego, materiałów budowlanych i wykończeniowych. Gdyby ktoś
jeszcze chciał się włączyć do pomocy przy rozbiórce, chciałby zaoferować
sprzęt, materiały, proszony jest o kontakt telefoniczny na podane
numery.
JAK POMÓC POGORZELCOM
Pieniądze można wpłacać na specjalnie utworzone konto:
Numer konta: 87 1240 2698 1111 0010 8940 0329
Bank Pekao I O/Łuków
Aneta Chilińska
Ul. Poważe 80
21-400 Łuków
KONTAKT DO POGORZELCÓW:
Aneta Chilińska 609 825 677
Marek Chiliński 505 927 005
Mariusz Kościuk (szwagier Anety i Marka) 888 175 652