Matka z córką potrzebują pomocy. Budują dom po tragicznym pożarze

Opublikowano:
Autor:

Matka z córką potrzebują pomocy. Budują dom po tragicznym pożarze - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Mury nowego domu zatrzymały się na wysokość stropu. Kończą się pieniądze, ale nadzieja nie gaśnie.

Janina Chilińska i jej córka Aneta straciły dom w pożarze. Mieszkały przy ul. Poważe w Łukowie. Stary dom spłonął w nocy z 27 na 28 marca.  Aneta i jej mama cudem uniknęły śmierci w płomieniach.

Po czterech miesiącach od tej tragedii w miejscu starego wznoszą się już mury nowego domu. Według projektu ma on mieć 70 metrów kwadratowych. - To dom parterowy - wyjaśnia Aneta Chylińska. Za pieniądze ze zbiórek i dzięki pomocy rodziny pani Anecie udało się rozpocząć budowę. - Mój brat Marek i szwagier Mariusz sami zrobili fundamenty i wylewkę. Murarz pracował po kosztach - mówi. Dzięki pomocy ludzi dobrej woli pani Aneta otrzymała stemple i deski szalunkowe. - Wcześniej za darmo projekt wykonał mi pan Sławomir Krasuski  - opowiada.

Kątem u rodziny 

Budowa nowego domu, która ruszyła w czerwcu, zatrzymała się. Powodów jest kilka. Po pierwsze kończą się pieniądze ze zbiórek. Po drugie pani Aneta czeka na odpowiedzi z kilku firm budowlanych, do których zwróciła się z prośbą o pomoc. - Na przykład w sprawie drutu na zbrojenie do zalania stropu - wyjaśnia. Pozytywna informacja jest taka, że Chylińska ma zapewnienie, iż otrzyma drewno na konstrukcję dachu. 

Póki co pani Aneta i jej mama mieszają kątem u rodziny. - Nie narzekamy, ale wiadomo, dobrze byłoby być na swoim - mówi Chylińska.

Palimy się!

Chwilę po godzinie 23 starsza z kobiet usłyszała głośne stukanie w okno. To sąsiedzi alarmowali, że dom się pali.

 - Usłyszałam krzyk mamy "Aneta, palimy się!". Wyskoczyłam z pokoju, zobaczyłam ogień od strony kotłowni. Płomienie wydobywały się przez pękniętą szybkę w drzwiach. Pobiegłam do kuchni, złapałam miski, nalewałam wodę i próbowałam gasić. Mama w tym czasie dzwoniła na straż - opowiada  pani Aneta.

  Po chwili kobieta zorientowała się, że jej próby ugaszenia płomieni nic nie dają. Ogień zaczynał się przenosić na sufit w przedpokoju. Zablokowała dojście do drzwi. W tym czasie sąsiedzi pomogli wydostać się przez okno pani Janinie.

  - Cofnęłam się do pokoju, otworzyłam okno, wypchnęłam siatkę na komary. Uciekałam w koszuli nocnej i skarpetkach. "Pani wychodzi, bo pani spłonie" – wołał syn sąsiadki, który pomagał mi się wydostać. Wtedy pomyślałam o swoich  psach, że je tam zostawiłam, że one wcale nie szczekały. Chciałam wejść po nie, ale ten młody sąsiad nie pozwolił mi wrócić. Płomienie ogarnęły cały dom - wspomina z żalem pani Aneta.

Stracony dobytek życia

Na miejsce przyjechały policja, straż i karetka. Dom całkowicie spłonął. Na szczęście kobiety nie odniosły obrażeń, oprócz siniaków i zadrapań.

Najgorszy jest szok, że przepadł cały dobytek ich życia. 

- W ciągu 20 minut straciłyśmy wszystko. Dom, meble, dokumenty, pamiątki, ubrania – mówią. 

  Pani Aneta nie może także pogodzić się z tym, że w ogniu zginęły jej dwa małe pieski. 

- To byli domownicy, nasze pupilki, tak mi smutno, że nie mogłam im pomóc  – mówi ze łzami w oczach. 

Drewniany dom był ocieplony styropianem, w środku wybity płytami gipsowymi. Kobiety w ostatnich latach sukcesywnie go remontowały. Miał centralne ogrzewanie i około pięcioletni piec, stojący w dobudowanej kotłowni. Według strażaków tam właśnie zaczął się pożar. Być może jego przyczyną były płonące sadze w kominie. Pożar gasiły dwie jednostki zawodowych strażaków z Łukowa oraz strażacy ochotnicy z Dąbia i Gręzówki.

Pragną wrócić do siebie

Pani Aneta pracuje w Wydziale Spraw Społecznych Urzędu Miasta Łuków. Jej mama jest emerytką. Obecnie obie mieszkają u siostry pani Anety. Jednak bardzo chcą odzyskać swoje miejsce na ziemi.

 - W pierwszych chwilach pomogła nam rodzina i przyjaciele. Ale nie chcemy cały czas komuś siedzieć na głowie. Każdy ma swoje życie. Mama w obejściu ma swoje kurki, kaczki, mamy koty, psa, ogródek. Chcemy być samodzielne, nikomu nie sprawiać kłopotów. Straciłyśmy nasz azyl, naszą ostoję, gdzie zjeżdżali się bliscy. To było biedne, ale nasze. Nam to wystarczało. Moja mama jest osobą, która zawsze umiała się podzielić, zawsze coś było w garnku dla gości. Bardzo chcemy wrócić do siebie – mówi pani Aneta.

Konieczne wsparcie

Kobieta dodaje, że zawsze starały się same sobie radzić. Jednak teraz sytuacja je przerosła.

 - Z racji tego, że całe życie byłam samodzielna, tym bardziej jest mi trudno, teraz kiedy jestem bezsilna i to wszystko przekracza nasze możliwości finansowe i fizyczne. Bardzo proszę o pomoc, o każdą złotówkę wsparcia, bo wiem, że same sobie nie damy rady  – wyznaje pani Aneta.

  Przyjaciele pomogli i pomagają  pani Anecie oraz jej mamie. Znalazło się dużo osób, które podarowały im najważniejsze rzeczy, ubrania, środki czystości. Współpracownicy z Urzędu Miasta i Wydziału Spraw Społecznych zorganizowali pierwsze zbiórki pieniędzy.

- Dziękujemy wszystkim, którzy do tej pory okazali nam wsparcie, dziękujemy choćby nawet za dobre słowo – mówią kobiety.

Wciąż można pomóc odbudować ich dom. Liczy się każdy grosz.

CO JEST POTRZEBNE?

Kobiety potrzebują przede wszystkim wsparcia finansowego, materiałów budowlanych i wykończeniowych. Gdyby ktoś jeszcze chciał się włączyć do pomocy przy rozbiórce, chciałby zaoferować sprzęt, materiały, proszony jest o kontakt telefoniczny na podane numery.


JAK POMÓC POGORZELCOM


Pieniądze można wpłacać na specjalnie utworzone konto:

Numer konta: 87 1240 2698 1111 0010 8940 0329

Bank Pekao I O/Łuków

Aneta Chilińska

Ul. Poważe 80

21-400 Łuków

KONTAKT DO POGORZELCÓW:

Aneta Chilińska 609 825 677

Marek Chiliński 505 927 005

Mariusz Kościuk (szwagier Anety i Marka) 888 175 652



Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE