reklama

Filipek po operacji usunięcia guza w USA. Rodzice: udała się

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

 Filipek po operacji usunięcia guza w USA. Rodzice: udała się - Zdjęcie główne

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościWszystko przebiegło bez komplikacji! Filipek oddycha już samodzielnie - informują rodzice dwulatka z Jawidza.

Operacja rozpoczęła się w czwartek o 13.30. Lekarze usunęli tą część guza, którą zaplanowali.

- Po najdłuższych 12tu godzinach w naszym życiu, przyszedł lekarz i pokazał 👍 mi ocean z oczu wypłynął - piszą rodzice na portalu społecznościowym.
Dodają, że prawdopodobieństwo, że dziś się obudzi jest małe, bo jest bardzo zmęczony.

 

 Porażająca diagnoza

Pod koniec stycznia rodzice zdrowego do tej pory malucha dowiedzieli się, że ich dziecko cierpi na śmiertelną chorobę. W głowie chłopca lekarze wykryli 8 cm guz mózgu, który okazał się złośliwy.


- Jest wielkość pięści dorosłego człowieka... W Polsce usłyszeliśmy, że to koniec, a czasu z synkiem pozostało nam bardzo mało. Powiedziano nam, że Filipek umrze... - piszą rodzice na łamach portalu Siepomaga, gdzie była prowadzona zbiórka na rzecz Filipka.

W ciągu miesiąca Filip przeszedł trzy operacje, w tym tą najważniejszą - wycięcia guza w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Udało się usunąć tylko część guza – tylko trzy z ośmiu centymetrów. Nowotwór wciąż jest w główce Filipa, w każdej chwili może odrosnąć, dać przerzuty...


- Po operacji otrzymaliśmy wyniki histopatologii. Potwór, z którym walczymy, to wyściółczak anaplastyczny, najbardziej agresywny nowotwór mózgu. Ruszyła lawina złych wiadomości. Padały słowa, które kaleczyły najmocniej. O tym, że jeśli Filipek dożyje piątego roku życia, to będzie cud. Lekarze mówili o nim jak o staruszku, który umiera, a nie jak o dziecku, które dopiero co rozpoczyna swoje życie. W Polsce nikt już nie chce podjąć się operacji. Jeśli zostaniemy w kraju, będziemy świadkami umierania własnego dziecka... - dodają.

W tej walce stawką jest życie małego dziecka...



W Polsce rodzice mogli liczyć już tylko na chemię. To było za mało, aby dziecko mogło wyzdrowieć. Ratunku szukali na całym świecie. Pozytywna wiadomość dotarła ze Stanów Zjednoczonych.


- Konsultowaliśmy się z prof. Finley`em ze Stanów, który zajmuje się guzami u dzieci - mówi tata Filipka. - Napisał, że około pięć lat temu leczył ośmiomiesięcznego chłopca z wyściółczakiem, prawie identyczna sytuacja jak u nas. I chłopiec ma w tej chwili pięć lat i żyje! Na razie nic się nie dzieje!


Zebrali ponad 6 mln zł



Dzięki pomocy wielu osób w rekordowym tempie udało się zebrać pieniądze i zorganizować specjalny transport, którym Filip w niedzielę, 17 maja, poleciał do Stanów Zjednoczonych!


Na zebranie horrendalnej kwoty ponad 5,5 mln złotych rodzice Karolina i Damian Bulanda z Jawidza mieli miesiąc. Wpłacono ponad 6 mln złotych, dołożyło się 132 941 osób. Przez 26 dni zbiórki udało się zebrać 2 mln, pozostałe 4 mln internauci wpłacili w ciągu czterech dni.


Dwulatek po operacji usunięcia pozostałej części guza, przejdzie chemioterapię oraz przeszczep komórek macierzystych, a w razie potrzeby radioterapię. Czas leczenia w Stanach według założeń wyniesie 10 miesięcy.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE