ROZMOWA Z Moniką Marzec, asystentką w MKS-ie Perła Lublin
Brakowało mi takiej codzienności
Cieszy się pani na powrót do pracy z drużyną?
- Jasne, że tak! To dla mnie nowe wyzwanie, ale i fantastyczna okazja do pracy z Kimem Rasmussenem. To trener, który doskonale zna się na tym, co robi. Jestem zadowolona z tego, że będziemy współpracować.
Kim Rasmussen długo musiał panią przekonywać, by została jego asystentką?
- Odbyliśmy w zasadzie jedną, aczkolwiek długą rozmowę. Z Kimem znamy się od kilku lat, więc nie miałam żadnych obiekcji, jeśli chodzi o jego osobę. Wiem jednak, że może nie być mi łatwo szybko przestawić się na ponowną pracę z zespołem każdego dnia, ale tak jak mówię, traktuję to w roli wyzwania i nie mogę się tego doczekać.
Co dla pani oznacza ta funkcja poza koniecznością zmiany rytmu dnia?
- To na pewno szansa na trenerski rozwój, bo każdego dnia będę mogła pracować z bardzo doświadczonym trenerem, który odnosił sukcesy nie tylko z naszą reprezentacją na mistrzostwach świata, ale także klubowe, gdy jako szkoleniowiec CSM Bukareszt wygrał Ligę Mistrzyń. Możliwość bycia asystentką takiego trenera to nie lada gratka. Kim wymaga dużo od innych, ale przede wszystkim od siebie. To będzie więc wymagająca współpraca, ale myślę, że to akurat dobrze. Nie obawiam się tego.
Tęskniła pani za codziennością z drużyną, atmosferą, jaka temu towarzyszy?
- Mimo że cały czas pracowałam w klubie, to tak. To inny rodzaj pracy od tej, którą ostatnio wykonywałam. Zajmowałam się grupami młodzieżowymi i dawało mi to wielką satysfakcję, bo z Sabiną Włodek dobrze uzupełniałyśmy się w piramidzie szkolenia. Tym bardziej że obydwie pracujemy też przy sporcie seniorskim, w reprezentacjach. Wspólna praca w klubie, z młodzieżą, to fantastyczne doświadczenie.
Wspomniała pani o reprezentacji. Jest pani też asystentką selekcjonera Arne Senstada. Będzie pani godzić funkcję w klubie z tą w kadrze?
- Mam nadzieję, że tak. Nie chciałabym rezygnować z reprezentacji i zrobię wszystko, by to pogodzić. Udawało się to niejednemu trenerowi, dlatego uważam, że uda się i mi. Tym bardziej że w obu przypadkach nie jestem główną trenerką, a asystentką, więc tych obowiązków mam siłą rzeczy nieco mniej.
A jak widzi pani swoją rolę jako asystentki trenera Rasmussena?
- Myślę, że przez pierwszy miesiąc, czy dwa będziemy uczyć się siebie nawzajem, ale też tego, czego możemy od siebie oczekiwać, by się nie zawieść. Jestem otwarta na tę współpracę i po rozmowach z Kimem, wiem, że chce on, bym brała udział w treningach i codziennym przygotowaniu drużyny. Cieszę się, bo Kim jest otwarty na moje sugestie. Taki model współpracy, oparty na wzajemnym zrozumieniu i motywowaniu się, bardzo mi odpowiada.
Na co według pani będzie stać drużynę w następnym sezonie? Wiadomo, że aspirujecie do tego, by pokazać się z jak najlepszej strony w Europie.
- Początkowo na pewno będziemy potrzebować trochę czasu na zgranie się. Mamy nowego trenera, nową wizję i nowe zawodniczki. Zobaczymy, ile nam to zajmie, ale też, jak będą wyglądać rozgrywki pucharowe, czy ligowe w nowym sezonie. Osobiście mogę powiedzieć, że zrobimy wszystko, by zespół był gotowy do walki na każdym froncie i na każdym z nich zaprezentował się najlepiej, jak to możliwe. Wszystko oczywiście zweryfikuje boisko. Nowe zawodniczki muszą szybko zaadaptować się do drużyny, a z aklimatyzacją bywa różnie. Zobaczymy, jak będzie, ale postaramy się pomóc im w tym, by jak najszybciej poczuły się w Lublinie, jak w domu.
Zanim jeszcze rozpocznie pani pracę z MKS, reprezentację Polski czeka zgrupowanie szkoleniowe. Jaki macie na nie plan?
- Przede wszystkim chcemy, by dziewczyny znów mogły poczuć piłkę, bo za nimi kilkumiesięczny rozbrat nie tylko z meczami, ale i po prostu parkietem. Główny nacisk położymy więc na pracę nad techniką i budowaniem tzw. team spirit.
Monika Marzec - biogram
Monika Marzec to najwybitniejsza obrotowa w historii naszej drużyny. Urodziła się w Kraśniku, a do Lublina trafiła jako nastolatka. W 1993 roku przyczyniła się do awansu Montexu Lublin do najwyższej klasy rozgrywkowej, a przed 10 kolejnych lat budowała swoją pozycję czołowej zawodniczki klubu. W latach 1995 – 2003 Monika Marzec (z domu Studzińska) zdobyła z naszym klubem dziewięć mistrzostw Polski z rzędu, a w 2001 roku świętowała z nim największy jak dotąd sukces klubowy w polskim, kobiecym, szczypiorniaku, czyli zwycięstwo w Pucharze EHF. Od 2003 roku, przez dwa sezony, występowała w Buducnosti Podgorica, z którą dwukrotnie zdobyła wicemistrzostwo Serbii i Czarnogóry. Po powrocie do Lublina sięgnęła po cztery kolejne mistrzostwa kraju. Karierę zawodniczą zakończyła po sezonie 2010/2011. Od 2014 do 2016 roku była asystentką innej legendy naszej drużyny, Sabiny Włodek, wtedy pierwszej trenerki MKS. Obecnie jest także asystentką selekcjonera reprezentacji Polski piłkarek ręcznych, Arne Senstada.