reklama
reklama

Znany komik zdradza: Jak powstaje żart

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

IMPREZOWNIA Czy łatwo jest rozśmieszyć publiczność? Co to takiego stand-up. Tego dowiecie się z rozmowy z komikiem Tomaszem Borasem, który po trzyletniej przerwie opublikował na Youtube materiał “Oldskul” i powrócił na scenę. Rozmawiamy przy okazji jego występu w Fabryce Kultury Zgrzyt w Lublinie.
reklama

Czy myślisz, że ludzie już wiedzą co to takiego jest stand-up? 
Jeszcze parę lat temu, jak standuperzy zaczynali występ musieli odbiorcom tłumaczyć, ostrzegać i tym samym przygotowywać na ostrzejsze rzeczy np. wulgaryzmy. I rzeczywiście mało kto wiedział, co to takiego. Teraz jest inaczej. Stand-up cieszy się u ogromną popularnością, ale na pewno są jeszcze tacy, którzy o tym zjawisku nie słyszeli. 

Na ile to co opowiadasz na scenie jest prawdziwe? Czy te wszystkie historie są z życia wzięte? Na ile jest to zwyczajna kreacja? 
Ciężkie pytanie. W pewnym sensie prawdziwe jest wszystko, co urodzi się w twojej głowie. Bo to odzwierciedla twoją postawę wobec rzeczy, twoje emocje. Nie wszystko co opowiadam jest prawdziwe w sensie formalnym. Ale wplatam do programu prawdziwe sytuacje, jak choćby ta o zebraniu szkolnym, która faktycznie miała miejsce, tyle że nie niedawno tylko parę lat temu i nie ja byłem jej świadkiem. Uznałem jednak, że jest na tyle zabawna, że warto ją “przejąć” i opowiadać. Intuicja mnie nie zawiodła ponieważ na ten żart publiczność żywo reaguje.  
Kreacja jest potrzebna do tego aby obudować komediowo jakąś sytuację. Nie każdy żart jest tak samo śmieszny. Na przykład opowiadasz jakiś żart kumplowi, ten pokłada się ze śmiechu ale jeśli opowiesz ten sam żart publiczności, na dodatek obcej to nie zawsze jest to dla nich śmieszne. Dlatego dobudowuję do każdego żartu jakiś kontekst i delikatnie go podkręcam żeby był atrakcyjny. 

Jaki rodzaj żartu lubi publiczność?  
To też trudno jednoznacznie określić. Każdy stand-up jest inny. Różnią się od siebie stylem poruszaną tematyką. Upraszczając: ktoś, komu urodziło się dziecko będzie opowiadał o dzieciach. Ktoś kto jest gruby będzie opowiadał o tym, że ma za ciasne koszule itp. I każdy z nich może być równie śmieszny. Tak więc trudno powiedzieć, z czego się ludzie śmieją. Gdybym miał wskazać wiodący temat, to pewnie byłyby to “relacje międzyludzkie”, no ale to jest chyba wiodący temat wszelkiej twórczości. 
 
Jak to się stało, że trafiłeś do stand-upu? Dlaczego właśnie stand-up? 
W moim przypadku to nie było zaplanowane. W ogóle późno zacząłem. Jak zaczynałem miałem 39 lat. Do tego momentu nie trzymałem mikrofonu w ręce i nie miałem za sobą wystąpień przed publicznością. Był to zupełnych przypadek. Wyszliśmy z kumplem na miasto. Znajomy barman powiedział, że jest impreza stand-upowa w lokalu Wielkie Żarcie w Poznaniu. Nigdy wcześniej nie przyglądałem się uważniej temu nurtowi komedii. Po powrocie do domu odpaliłem z ciekawości występy amerykańskich gwiazd tego gatunku i odpłynąłem. To było to czego szukałem. 

Czym się wcześniej zajmowałeś? 
Jak wielu młodych ludzi wtedy po studiach czyli pracowałem jakiś czas w Irlandii. Przez dwa lata naprawiałem dublińskie dachy. Po powrocie do kraju pracowałem zawsze na własny rachunek. Większość ówczesnej działalności zarobkowej była przypadkowa i nie była moim marzeniem. Dopiero w stand-upie odnalazłem dobrą wibrację, pasję i zwyczajną frajdę. 

Nie myślałeś o kabarecie? 
Wiesz, ja jestem z pokolenia, które w dużym stopniu wychowało się na kabarecie, to były dobre rzeczy. To wszystko chłonąłem jako widz. Lubiłem to ale nigdy nie przyszła mi do głowy myśl, żeby samemu spróbować. 

Czym się różni stand-up od kabaretu? 
Główna i podstawowa to brak rekwizytów i innych ludzi. Na scenie jesteś tylko ty, twój głos, mimika, mowa ciała i twoja – o ile masz – vis comica. I tyle. Stand-up ma wpisane w swój charakter prowokacje, ostrzejsze podejście do tematów z wykorzystaniem również np. wulgaryzmów, ale one nie są wcale konieczne. Stand-up ma to do siebie, że mogę sobie pozwolić dosłownie na wszystko, przynajmniej jak dotąd nie pamiętam, żebym sam siebie cenzurował przy jakimś żarcie. 

Czy masz granice w żartach, których nigdy nie przekroczysz i nie poruszysz na scenie?
Niespecjalnie. Jeśli coś jest dla mnie śmieszne, to nie widzę powodu żeby tego nie powiedzieć. Dla mnie granicą i to we wszelkiej twórczości jest bełkot. Jeśli to, co mówisz ma sens, to trzymaj się tego i uderzaj. Walcz o swoje zdanie. Poza tym zanim zacznę opowiadać jakiś żart to najpierw testuję jego potencjał i “śmieszność”. Oczywiście na żywym organizmie.

W jaki sposób? 
Są tzw. imprezy testowe, na których testuje się nowe żarty, zanim wejdą do programu. Publiczność wie, że to są próby i komikowi może się “nie udać”.   

Czy łatwo jest rozśmieszać ludzi? Czy trudno jest być stand-uperem? 
Nie jest to chyba tak proste jak się może wydawać. Że nic trudnego wyjść na scenę i opowiedzieć żart, co to za problem. Widziałem najprzeróżniejsze sytuacje. Cwaniaków, którzy na scenie ponosili porażkę, jak też niepozornych typów, którzy niszczyli publiczność. Ale widziałem również cwaniaków, którzy dawali radę, jak też niepozornych typów, którzy ponosili porażkę. Tutaj nie ma reguły. 
Spróbować zostać stand-uperem może każdy. Organizowane są specjalne imprezy dla debiutantów. Nazywa się to Open Mic. Udział może wziąć każdy. Zapisujesz się na jakiś wieczór. Dostajesz 5 minut do swojej dyspozycji. Po tym widzisz czy jesteś dobry – potrafisz rozbawić publiczność – czy się do tego nie nadajesz. 

Czy mas chwile zwątpienia, że twoje żarty są czerstwe i nie śmieszą? 
Oczywiście, że tak. Przeżywam chwile euforii, gdy udaje mi się wymyślić coś nowego – i w mojej opinii śmiesznego – ale mam też chwile zwątpienia. Czyli klasyka procesu twórczego. 

Jak powstaje żart? Sam je tworzysz czy ktoś ci w tym pomaga? 
Czasem wystarczy iskra. Wystarczy, że usłyszysz jakieś słowo, zdanie, dialog i już wiesz, że z tego może być fajny żart. Ja żarty wymyślam sam. Nikt mi w tym nie pomaga.  

Czy istnieje aplikacja do tworzenia żartów? Słyszałeś o tym? 
Nic mi o tym nie wiadomo. Nie słyszałem o tym.

Twój program opiera się na scenariuszu czy jest to improwizacja? 
Działam według scenariusza, który sobie wcześniej ustalam. Choć wiem, że są komicy, którzy idą na żywioł. Stosują tzw. crowd work czyli zaczepiają publiczność, przekomarzają się z nią. Ja tak nie robię choć w najlepszym wykonaniu lubię to oglądać. Jak na razie nie wydaje mi się abym był w tym dobry, może kiedyś się przełamię i spróbuję. 

Utrzymujesz się ze stand-upu? 
Tak, to jedyne moje zajęcie. Stand-up to zjawisko. Publiczność teraz chodzi na konkretnych komików. Dawniej wystarczyło, że pojawił się plakat z informacją o stand-upie i ludzie szli w ciemno.  Dlatego jest mi coraz trudniej (śmiech)

Jak sobie radzisz z tremą? Alkohol? 
Gdy wyszedłem pierwszy raz na scenę i zobaczyłem to rażące w oczy światło, dużo ludzi to się nogi pode mną ugięły. Pierwszy i ostatni raz wystąpiłem po 3 piwach i wcale mi to nie pomogło. Im więcej występuję tym bardziej oswajam się z tą sytuacją i stres jest mniejszy.

Rozmawiał Michał Grot

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama